Jeśli
nie jest napisane inaczej, to mamy do czynienia z punktem widzenia
Courtney. Miłego czytania (: .
* * *
Przyglądałam się tej sytuacji, jakby to był seans w kinie. Krwawy dramat wojenny w 3D. Hazel została trafiona strzałą w plecy. Dzięki temu, że to nie był raczej najmocniejszy strzał i że pożyczyłam jej swoją grubą kurtkę, jest szansa, że grot nie przebił się nawet przez warstwę podskórną. Gorzej jeśli to była zatruta strzała.
Nagle ziemia rozbłysła jasnym światłem. Moje przystosowane do ciemności oczy nagle piekielnie zabolały. Ukryłam twarz w dłoniach, próbując opanować tępy ból w skroniach. Zaczęłam tracić władzę w nogach, więc szybko uklękłam, czekając, aż mroczki znikną. Z dwojga złego, lepiej usiąść, niż się przewrócić.
Po chwili krew w moim mózgu znowu zaczęła płynąć dawnym rytmem. Ostrożnie podniosłam głowę i zobaczyłam Chrisa. Jak zwykle bardzo przystojny, skupienie wymalowane na jego twarzy nadawało mu wygląd jakiegoś aktora, którego nazwiska nie pamiętam... aha, i koło niego stała trójka facetów wyglądających jak trolle.
Oprzytomniałam. To nie kino. Hazel. Strzała. Podchwyciłam jego spojrzenie i zadałam mu oczami nieme pytanie. Kiwnął głową i wyciągnął swój miecz.
Kiedy natarł na owych nieznajomych, szybko przemknęłam do nieprzytomnej przyjaciółki. Przewróciłam ją na brzuch i delikatnie wyciągnęłam strzałę. Na grocie zobaczyłam jej krew i... jeszcze jakąś zieloną substancje. Od razu skojarzyła mi się z krwią goblinów, którą jeszcze wczoraj byłam cała umazana. Fuj. Jeśli czegokolwiek nauczyło mnie oglądanie filmów szpiegowskich, to na pewno tego, że nigdy nie należy ufać zielonym substancjom.
- To eliksir paraliżujący - podskoczyłam na dźwięk tego niskiego głosu, tuż za moimi plecami - Nic jej nie będzie.
Obróciłam się szybko. To był jeden z owych trolli. Był ode mnie ze dwa razy wyższy. I trzymał łuk w dłoni.
- Ej, ty! - zawołał Chris, pojedynkując się z jego dwoma towarzyszami - Odczep się od niej i walcz ze mną!
- Uspokój się, chłoptasiu. - Najwyższy z nich niezbyt delikatnie odsunął Chrisa na bok i spojrzał na mnie. - Nasze źródła utrzymują, że jesteście półbogami.
Gość zaczął się powoli zbliżać, nie spuszczając ze mnie oka. Nie ośmieliłam się nawet drgnąć, czując, że uginają się pode mną kolana. Kiedy podszedł do mnie na tyle, że mogłam poczuć jego (śmierdzący) oddech, wyprostował się i powiedział donośnym głosem:
- Na mocy Traktatu Krwi... - Na to słowo dreszcze przebiegły mi po plecach. - ... jesteście aresztowani. Zgodnie z prawem zostaniecie odwiezieni do Obozu Półkrwi. Zwiążcie ich.
Skamieniałam. Że co proszę?! Za co jesteśmy aresztowani?
- Co takiego zrobiliśmy? - Chris wkroczył do akcji.
Szefujący i Ten W Za Luźnych Spodniach wybuchli śmiechem. Donośnym, podłym śmiechem. Natomiast Ten Z Łukiem spytał kompanów:
- Właściwie dlaczego to robimy? Przecież nawet nam za to nie płacą.
Histeryczny napad śmiechu wyraźnie przeszedł Szefującemu, bo skierował zagniewany wzrok na łucznika.
- BO NIE CHCEMY STRACIĆ GŁÓW, MATOLE! - ryknął niespodziewanie
Ten Z Łukiem wzruszył ramionami, ale gdy jego szef się odwrócił, mruknął coś pod nosem z wściekłością.
- Której części "zwiążcie ich" nie zrozumieliście?! - krzyknął do podwładnych, którzy pośpiesznie podbiegli do nas.
- Nigdzie nie jedziemy. - oświadczył Chris, jednocześnie próbując wyrwać się wielkoludowi w za dużych spodniach. Ten jednak wyśmiał go i wetknął knebel do ust.
Serce waliło mi jak opętane. To musi być sen. Okropny koszmar. Troll z łukiem stał koło mnie i nad wyraz delikatnie związywał mi nadgarstki z tyłu. Nawet kiedy mnie niechcący zadrapał, mruknął "przepraszam".
- Dokąd nas zabieracie? - szepnęłam, rezygnując z powstrzymywania łez
- Obóz Półkrwi. Nowy York. - mruknął, zabierając się za moje kostki.
Czy to nie tam od początku się wybieraliśmy? Dyskretnie dałam znać Chrisowi, żeby przestał się wyrywać. Spojrzał na mnie krzywo, ale uspokoił się. I tak nie damy rady im nawiać.
- Czy to... czy to ma związek z naszymi boskimi rodzicami? - zaryzykowałam
Łucznik spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
- Tak. Wiesz o swoich rodzicach?
Kiwnęłam głową. Jestem pewna, że wielkolud prawie się uśmiechnął. Po chwili wrócił na ziemię i wyjął ze swojej kieszeni czarną chustę. Domyśliłam się, jakie jest jej przeznaczenie.
- Posłuchaj. Teraz zawiążę ci ją na oczach. Nie wyrywaj się.
Siedziałam posłusznie, nawet nie jęknęłam, gdy wplątał mi w węzeł parę włosów. Jednak po chwili porywacz minimalnie opuścił tę opaskę. Te niezauważalne milimetry pozwoliły mi widzieć, jak mruga do mnie konspiracyjnie. Uśmiechnęłam się przez łzy.
Spojrzałam przez mój tajemny otwór w stronę Chrisa. Jego oprawca niestety nie miał tylu skrupułów, co łucznik. W moim ciele kłębiło się wiele sprzecznych uczuć: lęk przed tym, co na nas czeka w tym... "Obozie Półkrwi", a zarazem nadzieja, bo jeśli statystyki nie kłamią, to co trzecia osoba z tamtych stron ma ludzkie odruchy. Z jednej strony mamy darmową przejażdżkę do Nowego Yorku. Z drugiej strony, jesteśmy porwani.
Jakieś potężne łapska wzięły mnie pod pachę i maszerowaliśmy. Nagle coś mi się przypomniało:
- Hazel. - wydyszałam - Co z Hazel?
Ten, który mnie niósł, zatrzymał się.
- Zabierzcie tą sparaliżowaną! - ryknął na swoich kumpli. Szefujący, bez wątpienia.
I ruszył dalej. Szliśmy tak i szliśmy, olbrzym pewnie czuł dudnienie mojego serca. Jak nie, to na bank je słyszał. Nie ośmieliłam się wspomnieć, że jestem tak głodna, że mogłabym zjeść hipokampa, bo od wieków nie miałam niczego w ustach. Jak zawsze w najtrudniejszym momencie, cała pewność siebie mnie opuszcza i pozostaje tylko paraliżujący strach.
Nagle nasz troll się zatrzymał. Najpierw mnie, potem Chrisa, a na koniec bezwładną Hazel wrzucił do przyczepy ciężarówki. Jakbyśmy byli workami ziemniaków. Gdy drzwiczki się zatrzasnęły, zapadła całkowita ciemność. I - co jest wręcz typowe dla mojego organizmu - po chwili zasnęłam.
* * *
Obudził mnie przeraźliwy skrzyp otwieranych drzwiczek. Musiała minąć dłuższa chwila, zanim przypomniałam sobie, gdzie jestem. Byłam porwana. Jechałam związana. Traktują mnie jak śmiecia. Ale nie czułam nic. Zupełnie jakby mój mózg oświadczył: "Dobra, już wystarczająco się wystraszyłaś. Teraz daj mi spokój."
Ktoś wyciągnął mnie z przyczepy. Ktoś rozwiązał mi kostki i nadgarstki. Ktoś zdjął chustę z oczu, z czego ochoczo skorzystałam i rozejrzałam się dookoła. Cały czas byłam w lesie, ale tym razem - co przyjęłam z ulgą - wśród najróżniejszych istot, które otaczały nas, była spora garstka ludzi. Trochę przeraziło mnie to, że wszyscy byli uzbrojeni po zęby – nawet małe dziewczynki w wieku około 7 lat, które chowały się za plecami starszych Po mojej lewej stał Chris. Po prawej leżała Hazel.
- Nowa dostawa, mistrzu. - Szefujący i jego poddani skłonili się przed jakimś bardzo wysokim gościem z brodą. Czy mi się zdawało, czy bił od niego jakiś taki jasny blask?
- Gdzie...? - Wszystkie twarze zwróciły się w kierunku Hazel, która właśnie odzyskała przytomność. Zebrałam w sobie resztki odwagi i odpowiedziałam jej na cały głos:
- Te trzy typy nas tu wywiozły i nic nie wytłumaczyły. Ale jestem całkowicie pewna, że to obóz letni dla dzieci, w którym wszyscy chodzą przebrani za żołnierzyków, a na co dzień grają w karty z obrazkami II Wojny Światowej. - Kurcze, mam nadzieję, że wrzuciłam do tej wypowiedzi wystarczającą ilość sarkazmu.
Poczułam napięcie w powietrzu. Większość ludzi wstrzymała oddech i z niepokojem patrzyli na Gościa z Brodą, który chyba był ich przywódcą. Ale on tylko uśmiechnął się z pogardą. W jego oczach czaiło się coś, co wyglądało jakby zastanawiał się, jakie tortury dla nas wymyślić.
- Witajcie w Obozie Półkrwi. - powiedział półgłosem. Nie miał powodu, żeby mówić głośniej, bo i tak panowała martwa cisza. - Jestem Kronos i dyrektoruję tutaj. - Kronos, Kronos, Kronos... chyba powinnam znać to imię. W każdym razie Chris na jego dźwięk zrobił wielkie oczy. - Chase! - wrzasnął w kierunku gapiów. Z tłumu wystąpiła niewysoka blondynka, może trochę starsza od nas. Miała coś w sobie z przywódcy, ale w porównaniu do owego pana Kronosa, jej autorytet topnieje. - Oprowadź tych tutaj i zapoznaj ich z zasadami. - Teraz zwrócił się do nas. - Życzę... miłego pobytu.
Kronos odwrócił się i odszedł od nas. A wszyscy gapie za nim. Po chwili na tej polanie była tylko nasza trójka i ta dziewczyna. Była wściekła. Mruczała coś pod adresem "Grubego śmierdziela i darmozjada", czego pozwolę sobie nie zacytować z uwagi na zasady dobrego wychowania. Kiedy skończyła swój wywód, wzięła głęboki wdech i przemówiła do nas z wymuszonym uśmiechem:
- Witajcie! Nazywam się Chase... - tutaj zawahała się i dodała półgłosem - Annabeth Chase. - Wróciła do swojego normalnego tonu. - Będę waszym... przewodnikiem po obozie.
Wyciągnęła do nas rękę. Chris podszedł pierwszy.
- Christian Fank. - powiedział, ściskając jej dłoń.
- Hazel Levesque. - Hazel zadowoliła się kiwnięciem głowy.
Uśmiech Annabeth stał się mniej wymuszony.
- Bogowie, język sobie połamię. - W tym momencie zapaliło się zielone światło w mojej głowie: "Ona jest spoko". - Mów wszystkim, że masz na nazwisko Lev, bo tutejsi nie lubią skomplikowanych rzeczy.
Spojrzała w moją stronę wyczekująco. Uścisnęłam jej rękę.
- Green. Courtney Green.
Dłoń dziewczyny zamarła w uścisku, a jej uśmiech nieco zbladł. Niemal widziałam trybiki obracające się w jej głowie.
- Green? - upewniła się. Skinęłam głową.
- Coś nie tak? - zapytałam
- Nie, nic. Po prostu... - przeszyła mnie na wylot swoimi szarymi oczami, jakby zastanawiała się, ile mi powiedzieć. - Po prostu wczoraj... zginęła jedna osoba o tym nazwisku. Mówi ci coś imię Harold?
Pokręciłam głową. Blondyna westchnęła i puściła moją dłoń. Chyba już zapomniała o tym, że miała się sztucznie uśmiechać.
- Witajcie w Obozie Półkrwi, czy jak my go nazywaliśmy - w Obozie Herosów. - Ruszyła ścieżką wśród drzew, a my za nią. W głowie kłębiło mi się mnóstwo pytań, ale nie wiedziałam, od czego zacząć. - To jedyne... bezpieczne - W ostatnim słowie przeciągnęła każdą sylabę. - ... miejsce dla takich, jak my. Czyli półbogów.
Spojrzała na nas, spodziewając się zapewne szoku na naszych twarzach, ale my o tym wiedzieliśmy od dawna.
- Tak. Wiemy, że któryś nasz rodzic jest bogiem. - uprzedził mnie Chris - Wiemy nawet którzy.
Annabeth ponownie zlustrowała nas swoim spojrzeniem.
- Teraz to w zasadzie nie ma znaczenia, kto jest waszym tatusiem lub mamusią. - "Teraz" zaakcentowała tak, że dało mi to do myślenia. - Kiedyś byliśmy grupowani według naszego boskiego rodzica, ale teraz mamy system klasowy. - Wzięła oddech i mówiła dalej. - Gdy przybywacie do obozu, zostajecie automatycznie przydzieleni do Siódmej Klasy. Za wyjątkowe zasługi i postępy w nauce możecie awansować na wyższy stopień. Za niegodne czyny, bunty i inne uczynki określone w regulaminie, spadacie niżej. Nadążacie?
Skinęliśmy głowami.
- A... - odezwała się niepewnie Hazel - Gdzie jest haczyk? To znaczy, co ma nas motywować do pięcia się na szczyt?
Annabeth zatrzymała się i spuściła głowę. Zatopiony.
- Ostatniego dnia danego miesiąca odbywają się... uroczystości na cześć tytanów. - mówiła powoli, a jej twarz stała się bardziej ponura od oblicza Reyny, kiedy musi zajmować się papierkową robotą. - Wówczas w każdej klasie odbywa się Wielki Połów .
To miało wywrzeć na nas wrażenie, ale niestety mnie osobiście nic ono nie mówiło.
- "Wielki Połów"? - upewniłam się
- "Wielki Połów". - potwierdziła - Nie ja wymyślałam tę nazwę. Z puli wybieranych jest pięć karteczek z nazwiskami obozowiczów. Jak jesteś w Siódmej Klasie, to masz siedem losów, w szóstej sześć, itd. Tylko Pierwsza Klasa nie bierze udziału w losowaniu.
Nadal nic nie rozumiałam.
- A co jest nagrodą w losowaniu? - spytałam
Blondynka spojrzała na mnie z brwiami w górze. Gdy upewniła się, że sobie z niej nie kpię, odpowiedziała ze złością:
- Bardzo stylowa dziura w brzuchu i mieszkanie na stałe w Podziemiu. Jesteście może głodni?
*-*-*-*-*-*-*
* Nienawidzę pisać takich ogłoszeń parafialnych xd.
* Obóz Herosów opanowany przez tytanów to był zupełnie spontaniczny pomysł. Jestem gotowa na wszelkie wasze wyrzuty i żale z tego powodu.
* Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na taki krótki rozdział. Dlaczego tak się stało? Hmm... od zakończenia roku w domu byłam tylko tydzień. Resztę czasu spędziłam na obozach (między innymi na Obozie Herosów - "Kulka" na mazurach, polecam!) i w masie innych miejsc, w których była bieda z internetem. No i oddzielną kwestią jest to, że rozdział napisałam już dawno, ale jak to zaczęłam czytać, to stwierdziłam, że akcja źle się potoczyła i całość skasowałam. Dlatego wybaczcie mi tę przerwę.
I wreszcie...
* Czy ktoś z was, anonimki, będzie 30.08 w Warszawie na bitwie o sztandar? :)
Czekam na odpowiedź!
~Natalia ♡
Witaj!
OdpowiedzUsuńExtra rozdział! Nieźle mnie zdziwiłaś z tym Obozem opanowanym przez Tytanów! Schiza jakaś totalna, ale fajny pomysł :D I też ciekawe te kasty :D
Pozdrawiam, przepraszam, że tak krótko, życzę weny i czekam na next,
Spite
P.s.: Zapraszam na dziwnego one-shot'a!
Usuńhttp://one-shoty-spite.blogspot.com/
Wiem, że schiza totalna, ale uznałam, że to nawet ciekawy pomysł, po mój poprzedni w sumie skończył się śmiercią dwóch bohaterów i ślepotą jednego, więc zostańmy przy tym xd.
UsuńA teraz idę czytać twoje wypociny :D.
~N.
Śmiercią i ślepotą? Wow... Extra! :D
UsuńWyszło to dziwnie i nie dało się dalej prowadzić akcji xd.
UsuńJa będe!!! Nie wiem tylko, w której drużynie, bo jestem od Aresa, ale na pewno będę! A rozdział bardzo fajny. Taki... zaskakujacy :-).
OdpowiedzUsuńTo świetnie! Ja będę w drużynie Posejdona :D.
UsuńWow, ale mnie tu długo tu nie było :O.
OdpowiedzUsuńWczoraj wieczorem zaczęłam nadrabiać zaległości i dzisiaj taka niespodzianka mnie spotkała :D.
Akcja potoczyła się ŚWIETNIE! Zaskakująco, zabawnie, nieco romantycznie xxD. Tylko mam pytanie - wrzucisz kiedyś do tego opowiadnania Leosia? <3 I Nico, najlepiej *^*. Ale się nie narzucam! :)
Zgadzam się z Muffinką! Ja chcę Nico! No, i Leo też kocham <3
UsuńObiecałam już wcześniej, że Nico się pojawi i słowa dotrzymam :D. Co do Leo... z Leosiem może być problem, bo w zasadzie nie mam pojęcia, jak umiejscowić w czasie akcję mojego opowiadania xd. Teraz, jak się zastanawiam, to wyszło coś takiego, jak alternatywna wersja OH (pomijając fakt, że Jasona nie ma w obozie). Ale zobaczę, co się da zrobić :P.
Usuń~N.
Wiem, bardzo długo mnie tu nie było i przepraszam za to. Ale sama rozumiesz, najpierw walka o oceny, potem wakacyjne wyjazdy i odcięcie od internetu... Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.No dobrze, nie przedłużam już niepotrzebnie i przechodzę do rozdziału.
OdpowiedzUsuńWow. Serio. Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałam. Kompletnie zaskoczyłaś mnie Obozem pod kontrolą tytanów. Pomysł świetny i ciekawa jestem, co z tego wyniknie. Nic dobrego, znając życie. Ten Wielki Połów i jego zasady mnie przerażają (trochę skojarzyło mi się z losowaniem trybutów w Igrzyskach) i już się boję, czy nie padnie na kogoś z naszych bohaterów. Mam złe przeczucia, bardzo złe przeczucia... Choć pojawienie się Annabeth nieco dodało mi otuchy. No nic, czekam na kolejny rozdział, życzę weny i jeszcze raz przepraszam za długą nieobecność.
Pozdrawiam,
Lakia
Przyznaję, że zasady Wielkiego Połowu odrobinę był wzorowany na Dożynkach, ale mam solidne usprawiedliwienie! Otóż według mojego pierwotnego zarysu, w każdej klasie miało odbywać się "Kowanie". Tak, równie głupia nazwa (: . Miało w tym chodzić o to, że w np. siódmej klasie odbywa się Siódemkowanie (mordowanie co siódmego członka klasy), w szóstej Szóstkowanie, itd. Ale doszłam do wniosku, że to lekka przesada, bo w drugiej klasie padałoby na co drugiego obozowicza (nie pomógł pomysł kuzynki, żeby wszyscy zaczynaliby od trzeciej klasy). Dlatego zastąpiłam "Kowanie" "Wielkim Połowem".
UsuńDziękuję za miłe słowa i również pozdrawiam (: .
~N.
Dawno się nie odzywałam, chociaż rozdział przeczytałam jeszcze w sierpniu.
OdpowiedzUsuńSorry.
Nie wiem, czemu, ale ten podział kojarzy mi się z THG. Losowanie, śmierć i wgl. Ale poza tym wszystko super. Dialogi fajne i lekkie. Mam nadzieję, że niedługo wstawisz następny rozdział.
Pozdrawiam, weny życzę i czekam na nn.
Leviosa.
(www.lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com)
Odpiszę ci teraz, chociaż komentarz przeczytałam już dawno :D.
UsuńJak wspomniałam - Wielki Połów był "planem B", który musiałam wcielić w życie dosyć spontanicznie. Następny rozdział jest w 60% gotowy, soł... xd
~N.
Annabeth i Hazel już się znały !
OdpowiedzUsuń(dziwne też że tytani opanowali obóz !)
Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję xd.
UsuńIstotnie, tak było w książce. Jednak to nie jest ani żaden prequel, ani sequel. To jest po prostu fan fiction, w którym świat przedstawiony jest OPARTY o wydarzenia z książek Ricka Riordana. Gdzieś już chyba pisałam o tym notkę...
Kiedy nn??? Dawno nic nie wrzucałaś...
OdpowiedzUsuń(lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com)
Przypomniało mi sie Natt,że napisałaś w 2 lub 3 rozdziale o dzieciach Minerwy.Ale
OdpowiedzUsuńprzecież Minerwa przysięgała, że nie bendzie miała dzieci.
Pozdrawiam
PS
nie jestem automatem
Jak wyżej napisałam, to jest tylko fan fiction. Mogą tu pojawić się nawet latające dinozaury w babcinych kapeluszach :D. A może przed wydarzeniami opisanymi w tym opowiadaniu Minerwa zerwała swoje śluby dziewictwa? W tym świecie wszystko jest możliwe (: .
Usuń~N.
*Omygy a Natalia pisze świetnego bloga *o*
OdpowiedzUsuń*Będę miała co czytać w przerwie świątecznej ;u;
*Lel, dopiero teraz się zorientowałam, że już od 3 miesięcy nie piszesz rodziałów ;-;
*pisaj dalej, pacz ile masz czytelników :v
*życzę weny!:D
*i
*zapraszam do siebie :3 (szczególnie yaoistki i szipperki percico, ale niekoniecznie xd)
oneshouty.blogspot.com
"Oneshouty"? XD
UsuńA wpadnę może, jak będę miała czas C: .
A co do rozdziału, chyba go w końcu skończę XD.
~N.