Stałam w jakimś długim, ciemnym korytarzu. Znowu. Ściany pomalowane były na purpurowo. Spojrzałam w górę - jeśli gdzieś tam znajdował się sufit, to był całkiem nieźle ukryty pod grubą warstwą mgły.
Poszłam korytarzem, mimo, że wiedziałam, co spotkam na jego końcu. Nie pomyliłam się.
Z ciemności wyłoniła się kobieta. Bił od niej złoty blask, który rozświetlał pomieszczenie. Była to moja matka - Wenus, bogini miłości. Na jej widok zalała mnie fala wściekłości - nie znoszę jej bujnych blond włosów, które zawsze chciałam mieć. Tak samo jak tego jej słodziutkiego uśmieszku, zawsze wymalowanego na jej wytapetowanej twarzy.
Bogini otworzyła usta i rzekła:
- Już wkrótce, Courtney. Będziesz musiała być dzielna, gdy w obozie...
Jej głos stopniowo cichł, a ona sama zaczęła się rozmywać. Krzyczałam, żeby nie odchodziła, lecz Wenus zniknęła. A wraz z nią cały korytarz.
Poszłam korytarzem, mimo, że wiedziałam, co spotkam na jego końcu. Nie pomyliłam się.
Z ciemności wyłoniła się kobieta. Bił od niej złoty blask, który rozświetlał pomieszczenie. Była to moja matka - Wenus, bogini miłości. Na jej widok zalała mnie fala wściekłości - nie znoszę jej bujnych blond włosów, które zawsze chciałam mieć. Tak samo jak tego jej słodziutkiego uśmieszku, zawsze wymalowanego na jej wytapetowanej twarzy.
Bogini otworzyła usta i rzekła:
- Już wkrótce, Courtney. Będziesz musiała być dzielna, gdy w obozie...
Jej głos stopniowo cichł, a ona sama zaczęła się rozmywać. Krzyczałam, żeby nie odchodziła, lecz Wenus zniknęła. A wraz z nią cały korytarz.
* * *
Obudziłam się zlana potem. Usiłowałam przypomnieć sobie, gdzie się znajduję. Powoli pamięć powracała: Obóz Jupiter. Baraki Piątej Kohorty. Moja koja.
Oddech mi się powoli uspokajał - to był tylko sen. Zaklęłam się w duchu. Po raz któryś śni mi się moja matka, która próbuje mnie przed czymś ostrzec. Lecz zawsze coś nam przerywa. Jakby ktoś kontrolował.
Oddech mi się powoli uspokajał - to był tylko sen. Zaklęłam się w duchu. Po raz któryś śni mi się moja matka, która próbuje mnie przed czymś ostrzec. Lecz zawsze coś nam przerywa. Jakby ktoś kontrolował.
Wenus, aby nie ostrzegła mnie przed czymś - czymkolwiek to jest.
Zerknęłam na mój zegarek - ostatni prezent od taty. Dostałam go na piętnaste urodziny. Zaraz przed tym, jak przyszła po mnie wilczyca Lupa i zabrała do Obozu. Była godzina 6:21. Westchnęłam. Znowu obudziłam się jako pierwsza. W związku z tym miałam obowiązek postawić na nogi resztę kohorty. Zwlekłam się z mojego posłania i leniwym krokiem podeszłam do wielkiego gongu - naszego budzika, który stał na środku dormitorium. Wzięłam pałkę w dłonie i z całej siły uderzyłam w blachę. Jest to nieco brutalna metoda budzenia obozowiczów, ale za to skuteczna. Wszyscy zerwali się na równe nogi, a gdy szok minął, zabrali się za poranną toaletkę i ubieranie się. Mnie to nie dotyczyło, ponieważ po wczorajszym wyścigu rydwanów byłam tak wyczerpana, że zasnęłam w ubraniu.
Zebranie się zajęło nam nadspodziewanie długo - malutka Hania rozpłakała się, bo zaginęła jej szczotka do włosów. Przewróciliśmy cały pokój do góry nogami i znaleźliśmy ją - w szafce z ręcznikami (nie pytajcie się, skąd się tam wzięła. W Piątej Kohorcie dzieją się dziwne rzeczy). Przez tą całą akcję straciliśmy piętnaście minut - była 7:11, a zbiórka na śniadanie jest o 7:00. W związku z tym ustawiliśmy się szybko w szeregu i czterdziestka żołnierzy ruszyła gęsiego w kierunku jadalni.
Zerknęłam na mój zegarek - ostatni prezent od taty. Dostałam go na piętnaste urodziny. Zaraz przed tym, jak przyszła po mnie wilczyca Lupa i zabrała do Obozu. Była godzina 6:21. Westchnęłam. Znowu obudziłam się jako pierwsza. W związku z tym miałam obowiązek postawić na nogi resztę kohorty. Zwlekłam się z mojego posłania i leniwym krokiem podeszłam do wielkiego gongu - naszego budzika, który stał na środku dormitorium. Wzięłam pałkę w dłonie i z całej siły uderzyłam w blachę. Jest to nieco brutalna metoda budzenia obozowiczów, ale za to skuteczna. Wszyscy zerwali się na równe nogi, a gdy szok minął, zabrali się za poranną toaletkę i ubieranie się. Mnie to nie dotyczyło, ponieważ po wczorajszym wyścigu rydwanów byłam tak wyczerpana, że zasnęłam w ubraniu.
Zebranie się zajęło nam nadspodziewanie długo - malutka Hania rozpłakała się, bo zaginęła jej szczotka do włosów. Przewróciliśmy cały pokój do góry nogami i znaleźliśmy ją - w szafce z ręcznikami (nie pytajcie się, skąd się tam wzięła. W Piątej Kohorcie dzieją się dziwne rzeczy). Przez tą całą akcję straciliśmy piętnaście minut - była 7:11, a zbiórka na śniadanie jest o 7:00. W związku z tym ustawiliśmy się szybko w szeregu i czterdziestka żołnierzy ruszyła gęsiego w kierunku jadalni.
-*-*-*-*-*-*-
Zaczęłam pisać tak bez słowa przywitania, więc teraz to nadrobię: witajcie :3. Opowiadanie pisane jest na podstawie serii "Olimpijscy Herosi " autorstwa Ricka Riordana. Rozdziały będą pojawiały się nieregularnie. Życzę miłego czytania :). Jeśli przeczytałeś, to proszę, zostaw komentarz. Nic nie daje takiej motywacji do pisania jak świadomość, że komuś się to podoba ;3.
Ps. Wygląd bloga (zwłaszcza nagłówka) jest tymczasowy. Jak będę miała czas, to zrobię nowy.
Ps. Wygląd bloga (zwłaszcza nagłówka) jest tymczasowy. Jak będę miała czas, to zrobię nowy.
*O*. Świetne! Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńChciałam być pierwsza, ale mi się nie udało :(
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że podjęłaś się pisania o Obozie Jupiter. Fajny prolog.
Może cię trochę rozreklamować ?
Miło mi, że ci się podoba :). Właśnie biorę się za reklamowanie, ale jeśli masz na to ochotę, to wypromuj trochę <3
UsuńBędę pierwsza, która zaobserwuje :P. Ogólnie opowiadanie zapowiada się ciekawie. Tylko moim zdaniem niepotrzebnie marnujesz swój talent na Obóz Jupiter, mogłabyś pisać o grekach! Mimo to będę to czytała i niecierpiwie czekała na następny rozdzial ;).
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥. Powodem, dla którego podjęłam się pisania o Obozie Jupiter jest to, że było o nim mało w książce (umówmy się - blogów też nie jest za dużo), dlatego mam większą swobodę pisania. Poza tym taką akurat miałam wenę, nic na to nie poradzę XD.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że podjęłaś się takiego trudnego zadania. Sądząc po prologu podołasz temu (: . Nareszczie znalazłam bloga, którego autorka nie popełnia krytycznych błędów językowych (uwierz mi, niewiele takich jest ;) ). Z niecierpliwością czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuń~ Chwilowo niezalogowana Cherry
Bardzo mi się podobają Twoje opisy ;) I ogólnie cały prolog jest super :D Na pewno jeszcze tu wpadnę.
OdpowiedzUsuńP.S. jeśli tylko masz chęci i siłę to zapraszam do mnie: http://slow-kilka00.blogspot.com/ :D