poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział IX

          Zerwałam się na równe nogi i błyskawicznym ruchem wyciągnęłam miecz z pochwy. To coś w zaroślach dalej się ruszało. Kątem oka zauważyłam, że Chris i Hazel stanęli po moich bokach w pozycji gotowości. Dodało mi to trochę otuchy, nie powiem.
      Nagle zza krzaków wyskoczyło jakieś stworzenie i rzuciło się na mnie. Byłam zbyt oszołomiona, żeby się obronić. Uratował mnie Chris, który rozciął go na pół tuż nad moją głową. Dalej zszokowana, dałam radę wydusić z siebie ciche "dziękuję" i ukucnęłam przy martwym napastniku. Może miał budowę podobną do człowieka, ale wzrostem przypominał małpę. W świetle księżyca lśniła jego łysina.
     - Gnomy... - wyszeptała Hazel i natychmiast znowu dobyła miecza - One najczęściej... chodzą stadami.
          Po jej słowach, jak na komendę, ze wszystkich otaczających nas zarośli wyskoczyły krasnoludy. Szybko zerwałam się na równe nogi, celując mieczem w paru z nich.
      Najbardziej przerażające było to, że one wszystkie były dokładnie takie same - te same błyszczące łysiny, te same ciemne oczy, te same kościste żebra, te same chytre uśmieszki...
   Otoczyły nas, tworząc spory krąg, który zacieśniał się z każdym ich krokiem. Nie było szans na ucieczkę. Pozostała tylko walka.
      Zamachnęłam się na stojącego najbliżej mnie. Zrobiłam mu głęboką ranę na brzuchu, która wystarczyła, by napastnik umarł. Jego kompani wydali z siebie okrzyk gniewu i zaszarżowali na nas z gołymi rękoma. Cięłam na ślepo, nie patrząc nawet, kogo właśnie uśmierciłam. Moja uwaga skupiona była gdzie indziej - cały czas szukałam moich przyjaciół. Ponad tłumem rozwścieczonych gnomów, wystawała głowa Chrisa - na jego twarzy malowało się skupienie i nienawiść. Zdziwiło mnie to, że takie małe karły są w stanie wytrącić z równowagi kogoś tak opanowanego jak Chris. Radził sobie całkiem nieźle, bo żaden stwór nie wydrapał mu jeszcze oczu. Obok niego Hazel użerała się z gnomem, który wszedł jej się na plecy i gryzł ją w szyję. "Dadzą sobie radę." - pomyślałam, pchając ostrze w gardło jakiegoś napastnika. Rozejrzałam się dookoła - gnomów były dziesiątki, może nawet setki, a nas tylko troje. Nie mamy szans przeciwko takiej sile.
     - Hazel! Chris! - Krzyknęłam. Odwrócili głowy w moją stronę, nie przerywając walki. - Spadamy stąd!
     - No weź. - Chris wyszczerzył zęby. - Zaczynałem się rozkręcać.
      Zignorowałam tą uwagę (jak i to, że Chris tak szybko zmienił nastrój) i puściłam się pędem w kierunku... w zasadzie sama nie wiedziałam, byle jak najdalej od tej armii karłów. Paru z nich próbowało mnie powstrzymać, ale ja torowałam sobie drogę mieczem. Dopiero wtedy zauważyłam, że ich krew jest zielona. Ohyda.
      W końcu udało mi się uciec z tej polany. Biegłam przed siebie, nie zatrzymując się ani razu. Manewrowanie między drzewami było bardzo męczące, toteż zaczęłam opadać z sił. Potknęłam się o jakiś korzeń i upadłam. Nie miałam siły, żeby wstać. Leżałam tak, wsłuchując się w dudnienie swojego serca. Wiedziałam, że prędzej czy później odnajdą mnie - jeśli nie gnomy, to dzikie zwierzęta. Byłam całkowicie bezbronna, bo miecz wypadł mi gdzieś po drodze. Oddech powoli mi się uspokajał. Ciemne plamki sprzed oczu znikły. Byłam już gotowa do dalszej drogi.
I wtedy usłyszałam tupot stóp. Zmysły mi się ponownie wyostrzyły. Zerwałam się z miejsca i popędziłam przed siebie. Cały czas słyszałam odgłosy za swoimi plecami. W głowie miałam najczarniejsze scenariusze: to ten tabun karłów po mnie wrócił i zjedzą mnie na śniadanie. Ale czy to jest pora śnianiowa? Nie wiedziałam, drzewa rosły zbyt gęsto i przysłaniały słońce.
      Jakiś cień wyszedł zza najbliższego pnia. Wielokrotnie słyszałam, że oddech wtedy przyspiesza. Mój po prostu zamarł. Dorwali mnie.
      Ale z ciemności wyłoniła się Hazel. Miałam ochotę ją wyściskać, a potem udusić za to, że mnie wystraszyła. Ostatecznie nie zrobiłam ani tego, ani tego, bo nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
     - Jesteś cała? - spytała, ciężko dysząc. Pot spływał jej kroplami po czole.
      Kiwnęłam głową i zmusiłam siebie do wstania. W łydkach czułam rwący ból, ale nie zważałam na niego.
      - Gdzie jest Chris? - Z mojego gardła wydarł się cichy pomruk, przypominający bardziej dźwięk rozstrojonych skrzypiec.
   Hazel zacisnęła usta. Zły znak.
     - Uparł się, żeby wrócić po konie.
   Wytrzeszczyłam oczy.
     - Czy on oszalał?
    Hazel potrząsnęła głową, jakby nie wiedziała, co odpowiedzieć. A moje ciało zadziałało instynktownie - rzuciciłam się biegiem w stronę, z której przyszłam. Moje stopy przeprowadziły ostrą wymianę zdań z mózgiem:
      "- Błagamy, nie chcemy biec!
        - Ale nie macie wyboru. - burknął mózg
        - Co my ci zrobiłyśmy? - jęczały
        - Mniej gadania, więcej biegania."
     Mroczki pojawiły mi się przed oczami, ale biegłam dalej. Mimo, że wpadałam na co trzecie drzewo, które stawało mi na drodze, nie zatrzymywałam się. Bo wiedziałam, że jak usiądę, to nie dam rady wstać. W pewnym momencie już się zwyczajnie nie czuje nóg. Po prostu posuwasz się do przodu i nie możesz stanąć. Jednak płuca są innego zdania: "Zatrzymasz się. - szepczą - Dasz radę".
      Gdy już byłam pewna, że nie wytrzymam dalszego sprintu, usłyszałam znajomy tupot stóp... a raczej kopyt.
     - Huck. - wyszeptałam, upadając na ziemię. Koń zarżał ponaglajaco, ale ja nie byłam w stanie się podnieść. Przed oczami mignęło mi parę scen z życia - jak z czystego lenistwa podrabiałam zwonienia z wuefu, jak zawsze prosiłam tatę aby podwoził mnie do szkoły samochodem, jak pozorowałam skręcenie kostki, żeby nie musieć brać udział w manewrach...
      Pewnie byłoby ich więcej, ale Huck trącił mnie nosem w policzek. Nie znam się na końskiej mowie ciała, ale dotarło do mnie, że mam się pospieszyć. Zmusiłam się całą siłą woli do wstania. Nogi miałam jak z galarety, ale nie poddawałam się. Całe szczęście, ogier zdecydował się oszczędzić mi trudu i przykucnął odrobinę. Nie bez problemów wspięłam się na jego grzbiet, a gdy tylko to zrobiłam, Huck ruszył z kopyta. Za wszelką cenę starałam się nie spaść z niego, ale przy tej prędkości było to nie lada wyzwanie. W końcu zauważyłam, że jak pracuję biodrami razem z koniem, nie obijam się tak mocno o jego krzyż. To odkrycie sprawiło, że zaczęłam czerpać przyjemność z galopowania - niesamowity pęd, adrenalina i wiatr we włosach dodały mi dziwnej energii. Chciało mi się śmiać - po raz pierwszy od czasu, gdy opuściłam dom, naprawdę byłam szczęśliwa.
      Ale nagle mój rumak stanął jak wryty i cały czar prysł. Nie zdążyłam uchwycić się szyi konia i przeleciałam nad jego łbem. Upadłam na brzuch, co nie było zbyt przyjemne, ale byłam zbyt zdenerwowana, żeby odczuwać ból.
     - Chris?! - krzyknęłam
     - Tutaj. - odpowiedział mi słaby głos
      Powlekłam się w kierunku, z którego dochodził. Na początku niczego nie zauważyłam - tylko mnóstwo drzew, gałęzi leżących na ziemi i kopiec mrówek. Dopiero po chwili, gdy usłyszałam charakterystyczne chrząkanie, zauważyłam, kto leży przygnieciony wielkim konarem.
     - Na Jupitera, Chris! - Odetchnęłam z ulgą. Z drobnymi problemami, udało mi się zdjąć kłodę z jego barków. Wstał, otrzepał się i zapytał:
     - Gdzie jest Hazel?
      Odwróciłam się w stronę Hucka - albo raczej w stronę miejsca, w którym przed chwilą stał.
     - Uciekł. - westchnęłam ciężko - I jak teraz ją znajdziemy?
      Chris stał w miejscu i patrzył się w dal. Myślał.
     - Zostaniemy tu. - powiedział - Nie mam sił, żeby iść dalej, ty chyba z resztą też.
      Czy on właśnie zarzucił mi, że jestem miękka? Już miałam zaprzeczyć, ale opadła ze mnie adrenalina i powrócił rwący ból w piętach. Musiałam zrobić wyjątkowo kwaśną minę, bo chłopak spojrzał na mnie z troską.
     - Tak, to dobry pomysł. - odpowiedziałam

*  *  *

          Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Zakwasy w nogach ledwo pozwalały mi chodzić, ale nie pozwalałam im dojść do głosu.
      Po raz pierwszy od bardzo dawna się wyspałam. Teraz, kiedy miałam wypoczęty mózg, moje myśli stały się jaśniejsze. "Plecaki. - pomyślałam - Gdzie są nasze plecaki?" .
      Nie czekałam długo na odpowiedź - w świetle wschodzącego słońca znalazłam trzy purpurowe plecaki. Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy było to, że nasze torby były czyste. Po takiej wyprawie powinny być całe umazane błotem, może nawet podziurawione. A one wyglądały, jakby przyjechały prosto z Fabryki Zapakowanych Plecaków Na Długie, Herosowe Wycieczki.
      Nagle zdałam sobie sprawę, że cały nasz ekwipunek porzuciliśmy w szałasie, który był szmat drogi stąd. Co w takim razie robi tutaj?
      Wzięłam w ręce swój plecak, i na ziemię spadła jakaś karteczka. Podniosłam ją i była na niej wiadomość:
  "Pilnujcie ich, matołki."

*-*-*-*-*-*-*-*-*-*

      KONKURS
   Kto podarował naszej ekipie ich plecaki? xd
I naprawdę, bardzo przepraszam za tak długą zwłokę. Już większość zaliczeń mam za sobą, więc rozdziały powinny pojawiać się (w miarę) regularnie.
      Pozdrowionka,
          ~ Natalia♡

12 komentarzy:

  1. Na pewno jakiś bóg! Może... Apollo? Pluton? Wenus? Mars? Gaja chyba nie... :P.
    Świetny rozdział - nareszcie wplotłaś mnóstwo poczucia humoru, istnie Rickowatego ;).
    Życzę mnóstwa weny i żebyś już nie robiła takich długiech przerw :))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję *zwłaszcza za to ostatnie życzenie xd*. Część tych wplecionych żartów jest autorstwa mojej rzeczonej kuzynki *znowu pozdrawiam!*. Postaram się częściej prosić ją o radę :3.
      ~ Natalia ♡

      Usuń
  2. ALLELUJAAAAAAAAAAAAAAA! Natalia wreszcie dodała rozdział!
    Odpalam sb dzisiaj komputer i postanawiam sprawdzić, co się tu dzieję. Wchodzę, patrzę, a tu... ROZDZIAŁ!
    Chciałam pierwsza skomentować, ale się spóźniłam. Ech...
    No cóż.
    Jak zawsze świetnie (nie cierpię cię za to). Chris słodki, Court (mogę to tak zdrobnić?) zagubiona, no i ten humor! Wujek Rick byłby z ciebie dumny ;)
    Matołki? To musi być jakiś bóg z poczuciem humoru, ale znając ciebie wszystkich zaskoczysz. Jak z tą Gają.
    Ale może jednak bóg?
    Nie wiem.
    Pozdrawiam.
    L.
    (lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga L. (XD)
      ALLELUJAAAA! Myślałaś, że się już nie doczekasz? xD
      Ech, byłoby miło, gdyby Wujek Rick, tzw. "Troll", chociaż słyszał o moim blogu, a co dopiero docenił :d.
      ~ Natalia ♡

      Usuń
    2. Kto wie, może kiedyś usłyszy xD

      Usuń
  3. Na gacie Hadesa i brodę Zeusa! Na różowe japonki Posejdona! Jak mogłaś?! Tak długo czekałam na ten rozdział! Nareszcie go dodałaś!

    Ad rem. Rozdział jest extra! Szybka i ciekawa akcja! Cały czas zastanawiałam się, czy Chris nie powinien mieć jakieś władzy nad tymi gnomami, jako syn Gai - bogini ziemi. Ale cóż. Co do tej zielonej krwi... Wiesz, że w Niemczech, w grach typu Assassin, krew nie może być czerwona? Strasznie to głupie, ale takiej jest u nich prawo i wszystkie te gry muszą robić specjalną wersję dla małych Niemców, żeby mogli sobie pograć! I tak "sztuczna" krew jest zielona! Więc, jak czytałam ten fragment, gdzie Court zauważyła, że oni mają zieloną krew, to miałam taką myśl: "to jest gra!". Wiem, że nie i zaraz potem się ogarnęłam, ale miałam takie śmieszna skojarzenie... Cóż. Pewnie nie za bardzo Cię to obchodzi, ale czuj się szczęśliwa, że teraz posiadasz taką wiedzę! ;P
    I skąd ja znam to miganie się od WF-u... I udawanie obrażeń! To takie śmieszne, że robimy tak samo (ja i Court - psiuły <3)
    Bardzo też podobała mi się rozmowa głównej bohaterki z... nogami! Też dziś tak miałam... Na rowerze do szkoły jechałam, a że mieszkam daleko, to musiałam wstać wpół do szóstej i moja rozmowa polegała na tym, że ja mówiłam: "pedałujcie!", a nogi: "Nie! My chcemy spać!". Tak...
    Jak ja kocham jeździć konno! A galopowanie, to już w ogóle cudo! <3
    Świetne poczucie humoru tutaj zawarłaś! I coraz bardziej lubię Chris'a! Jest taki śmieszny i słodki i fajny i ogólnie taki... No, fajny!

    ODPOWIEDZI DO KONKURSU:
    To mógł/mogła być:
    1. Gaja; ew. inna bogini
    2. Jakiś bóg
    3. Ktokolwiek inny, kogo zupełnie się bym nie spodziewała ;P

    Jak Cię znam, to to trzecie! ;P


    Ostatni tekst, ten z "matołkami", extra!

    Pozdrowionka, weny życzę i czekam na next, mając nadzieję, że pojawi się szybciej niż ten,
    Spite

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję (i za opinię, i za historię z życia wziętą :D). Zdaje się, że wróciło mi trochę weny i nowego rozdziału możecie się spodziewać... za dwa tygodnie? XD
      ~ Natalia ♡

      Usuń
    2. Chlip! Za dwa tygodnie mnie już nie będzie! :'(

      Zapraszam na nowy rozdział!

      Usuń
  4. Zgaduję, że Apollo, po nim bym się spodziewała takiego tekstu jak "matołki". Bo taki Ares np. powiedziałby raczej "matoły"
    Rozdział świetny, jak poprzednie! Czekam na kolejny!
    http://magicofdemigods.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, nie powiem wam, kto dał im plecaki, żeby nie zepsuć wam zabawy, ale przypominam, że mówimy o mitologii rzymskiej XD. Zatem nie "Ares", tylko "Mars".
      ~ Natalia ♡

      Usuń
    2. A właśnie! Też prawda!
      *głupia ja* :D

      Usuń
  5. Zapraszam do mnie, na nowy rozdział.
    lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com
    L.

    OdpowiedzUsuń

Ekhem, ekhem.
Istotnie, nie ma tu zakładki "spam". Jeśli odczuwasz pilną potrzebę rozreklamowania swojego bloga lub czegokolwiek innego, możesz wpisać to w komentarzu do najnowszego posta. Miło by mi było, gdyby do tego załączone było słówko na temat mojego opowiadania. I stąd moja prośba, aby wasze opinie były bardziej konstruktywne, niż na przykład: "Fajny blog. Zapraszam do mnie.".
Z wielkim poważaniem,
~Natalia ♡